Rozważania w dzień Jum'ah :)

Meczet Mahmud Sabir ukryty niczym "perła" wśród zwykłych budynków :)

Dzisiejsze zaćmienie słońca i związana z nim modlitwa al – Kusoof skłoniły mnie do refleksji jak trudna jest sytuacja tych z nas, które mieszkając na emigracji nie mają koło siebie wsparcia w muzułmańskiej rodzinie.

Po odprowadzeniu starszej córy do przedszkola mąż w pośpiechu udał się do meczetu .Wraz z młodsza córką, która wyjątkowo nie protestowała oglądając ulubione bajki zaczełąm przygotowania do modlitwy w domu. Możliwość jej odbycia w domowym zaciszu jest dla kobiety ogromnym ułatwieniem – szczególnie w sytuacji, gdy posiada małe dzieci (alhamdulillah!).  Prawie godzinna modlitwa przebiegła spokojnie bez krzyków młodszej i ciekawości obserwacji samego zjawiska :) Po jej skończeniu jednak odczułam brak towarzyszki z która mogłabym prozmawiać o wyjątkowości obecnego dnia. Jak wspaniały mógłby być to czas spędzony z męża matką, siostra, szwagierką. Wspólne odbycie modlitwy, rozmowa, dobra kawa – codzienność, której bardzo mi brakuje...Dziekuję Bogu za wszystko czym mnie obdarza i doświadcza - nie tracąc przy tym nadzieji, że pewnego dnia będzie mi dane żyć wśród tych, za którymi tęskni moje serce – in szaa Allah

Po modlitwie obowiązkowy plac zabaw! ;)

Odczuwając pewien niedosyt w kontaktach z ludźmi wybrałam się z młodszą córa do naszego pobliskiego meczetu na piątkową modliwtę (salat al – jum’ah). Najlepszym miejscem dla kobiety by odbyć tę modlitwę jest dom. Jednak dla więkoszści z nas, które żyją na obczyźnie zazwyczaj tylko z męzami i dziećmi możliwość modlenia sie wśród Ummah ma szczególne znaczenie psychologiczne. Mam wrażenie, że daje wsparcie i w pewnym sensie poczucie bezpieczeństwa, którego brakuje żyjąc w niemuzułmańskim kraju. Anglia jest państwem dającym ogromną swobodę w praktykowaniu naszej religii (alhamdulillah!!) Nie można go jednak porównywać z tymi, które znajdują sie na Bliskim czy Dalekim Wschodzie.
Można żyć na obczyźnie, ale nie można żyć bez korzeni. To właśnie one określają naszą tożsamość (alhamdulillah). Nasze korzenie są niezbywalne – określają to kim jesteśmy – bez nich jesteśmy zagubieni i odczuwamy ciągła nieuświadomioną teksnotę.
Po raz kolejny stwierdzam, że jestem ogromnie wdzięczna za moje qadr (przeznaczenie). Nie tracę jednak nadzieji, że Bóg umożliwi mi spokojne życie oraz wzmocnienie imanu (wiary) poprzez zmieszkanie w przyszłości z muzułmańską cześcia rodziny (Ameen!)

Komentarze

Popularne posty