Ambarasy muzułmanki na wakacjach w Polsce :)
Bąbelkowe kamienice ;) |
Ostatni raz byłam w Polsce w 2013 roku. Od tego czasu
narastająca islamofobia sprawiła, że miałam ogromne obawy przed odwiedzinami w
ojczystym kraju. Mimo, że naturę mam przekorną ziarno niepewności zostało
zasiane...Zaczęłam sie zastanawiać, czy jestem gotowa być „egzotyką” w czarnej
abaji. Jednak chęć zaczerpnięcia oddechu polskim powietrzem i odwiedzenie starych
kątów były zdecydowanie silniejsze (alhamdulillah).
Po przybyciu na lotnisko Londyn – Luton okazało się, że
nasz lot jest opóźniony „tylko” cztery godziny. Alhamdulillah za poczucie
humoru mojego męża i ogromne chęci zabawiania córek przez ten czas, bo mnie do
śmiechu wcale nie było :) Jak sie później okazało poprzedni samolot miał awaryjne
lądowanie w Holandii spowodowane agresywnym zachowaniem jedego z pasażerów. Za
bramkami kontrolnymi zostałam juz sama z szalejacymi córami, które żadne
sprawdzania nie interesowały i moim niedomagającym kolanem. Po raz kolejny
okazało się, że uśmiech jest niezawodnym sposobem na zjednanie sobie ludzi. Największą
przeszkodą były schody bez opcji windy! Uznanie dla architektów :) Przez cała
droge nimi usłaną pomagali mi polscy Panowie we wnoszeniu wózka, w którym
zawadiacko pokrzykiwała młodsza córka :) Przy wejściu do samoloty pomogła pani z obsługi bo nie
dałabym rady z młodsza na rękach i starsza biegającą wokół samolotu (alhamdulillah). W kolejce, gdzie byłam
jedyna „inną” nikt z pomagających mi osób nie zwrócił nawet uwagi na hijab!
Serdeczność moich rodaków ogromnie mnie zaskoczyła i sprawiając dużą radość. W
tak miłej atmosferze chciałabym podróżować zawsze (in szaa Allah).
Tak błękitne niebo poproszę każdego dnia! (in szaa Allah) |
Kawusia po polsku! (alhamdulillah) |
Nic dodać nic ująć ;) |
Lenistwo z dobrą książką tylko u Mamy! (alhamdulillah) |
Odwiedziny meczetu na piątkowej hudbie (alhamdulillah) |
Po wylądowaniu przywtitało mnie lekko mroźne powietrze (uwielbiam!)
kochana Mama, przemiły Pan taksówkarz oraz zachwyt starszej córy nad kolorowymi
podświetlanymi banerami.
W niedzielny poranek spacerując po pobliskim parku miałam
okazję się przekonać jak wielu ojców, było na spacerach z dziecięcymi wózkami.
Bardzo miły i pozytywny widok, którego troche mi brakuję w moim mieście.
Przez cały nasz pobyt we Wrocławiu, zwiedzałyśmy i
chodziłyśmy w różne miejsca (od kawiarnii poprzez tzw „atrakcje turystyczne”).
Nie spotkałam sie z żadnym niemiłym komentarzem czy pogardliwym spojrzeniem (alhamdulillah). Jedna starsza Pani
stwierdziła, że jestem prawie jak zakonnica, tylko dzieci nie bardzo „pasują”
:D. Po prawie dwóch latach mieszkania na obczyźnie cieszyły mnie małe rzeczy –
jak możliwość zamówienia ulubionej kawusi w języku polskim i ucięcia sobie
miłej pogawędki z baristkami. Młode dziewczyn, były bardziej skrępowane koniecznością
odezwania się po angielsku niż moją chustą. Ku ich radości okazałam sie mówić
lokalnym językiem. Wrażenie, że ludzie mi się szczególnie przyglądają
miałam tylko raz na spotkaniu z przyjaciółka również muzułmanką. Być może dwie
muzułmanki to juz było zbyt wiele :D
Mimo mało atrakcyjnej pory roku (koniec lutego – początek
marca) na ulicach było dużo uśmiechniętych i zadowolonych z życia ludzi. Widac
coś sie zmienia bo nie jesteśmy już najsmutniejszym z narodów Europy! J Jedyne czego
mi brakowało to obcokrajowców. Widziałam dosłownie kilku, choć wydawało mi sie,
że pięć lat temu kiedy wyjeżdzałam z Wrocławia było ich zdecydowanie wiecej.
Być może nie miałam okazji spotkać (Allahu
alam).
Na wrocławskich ulicach nie widać wozków Bugaboo – raczej
rodzimej produkcji. Wiekszość ludzi chodzi z książkami niż czytnikami Kindle’a,
jednak ludzie sa zadowoleni i jakoś tak mniej pędzą w tej karuzeli życia.
Wielokrotnie spacerując uliczkami doświadczałam swoistej „podróży
sentymentalnej” za co jestem Allah SWT ogromnie wdzięczna.
Niezwykle wzruszające było też odwiedziny „mojego”
meczetu na piątkowej hudbie i spotkanie dawno nie widzianych przyjaciół (alhamdulillah).
Jedyne utrudnienie jakiego doświadczyłam był praktyczny
brak tramwajów i autobusów nieskopodłogowych. Zupełna abstrakcją jak dla mnie
jest tramwaj ze schodami z oznakowniem jako wejscie dla wozków! :D Jednak była
to niewielka trudność w zamian za radość jaką sprawiły mojej starszej pociesze
niebieskie tramwaje.
Po moich doświadczeniach z pobytu we Wrocławiu z całą
pewnością mogę napisąć, że islamofobia jest najbardziej żywa w internecie (alhamdulillah). W życiu codziennym,
robiąc zakupy, spacerujac po mieście, korzystając z komunikacji miejskiej czy
popijając kawe w kawiarniach nie zobaczyłam żadnych jej przejawów. Obyło się
więc bez tytułowych ambarasów :) Sprawdziło sie powiedzenie, że „strach ma wielkie oczy”.
Nie byłam osobą, której nie dało sie nie zauważyć, a mimo to nie czułam sie w
jakikolwiek sposób z tego powodu dyskryminowana. Mam nadzieje, że tak będzie
zawsze w każdym polskim mieście czego sobie i wam serdecznie życze – in szaa Allah
|
Salam aleykum, swietny tekst, taki optymistyczny 🌺
OdpowiedzUsuńWa aleikum salam wa rahmatullahi wa barakatuh 😊 Jak to już dawno było subhana Allah...Tęskno za Polska....❤
Usuńsalam alaykum
OdpowiedzUsuńwszystko fajnie jak sie jest w POlsce na tydzien, na chwile, na wakacje... przy odrobinie szczescia mozna pomyslec ze w Polsce nie ma w ogole rasizmu. A niestety jest i to duzy... znajomy tureckiego pochodzenia zostal zaatakowany w sklepie, corka mojej przyjaciolki (ojciec Arab) tez, maz innej (Salwadorczyk) zostal wyzwany od arabskich terrorystow (dobrze ze tylko wyzwany) a kolejnej (z Wenezueli) dostal butelka po glowie...
Wa aleikum salam wa rahmtullahi wa barakatuh. Ten wpis na blogu pojawił się w 2015 roku, czyli zupełnie innej niż obecna sytuacja w Polsce. Mam świadomość tego co się dzieję i bardzo nad tym ubolewam...Kilka dni temu we Wroclawiu na tle rasistowskim znowu został pobity obywatel Indii. Jest mi bardzo wstyd, że takie rzeczy dzieją się w moim kraju 😞 Obecna sytuacja polityczna i społeczna powoduję, że odkładam przyjazd do Wrocławia...
Usuń